[zdjęcia]

Światowe Dni Młodzieży - Rzym 2000

Ponad dwa miliony młodych ludzi przyjęło zaproszenie Jana Pawła II na spotkanie w Rzymie z okazji kolejnych, jednak jakże wyjątkowych, Światowych Dni Młodzieży. Spotkanie młodzieży było jednocześnie jednym z ważniejszych fragmentów obchodów jubileuszu 2000-lecia chrześcijaństwa.

Pierwsze takie spotkanie odbyło się w 1984 roku w Rzymie. Później - mniej więcej co dwa lata - spotykano się w Buenos Aires, Santiago de Compo-Stela (Hiszpania), Częstochowie, Denver, Manili (Filipiny) i Paryżu. Jednak ostatnie ŚDM były wyjątkowe pod każdym względem.

Spodziewając się około dwóch milionów pielgrzymów, włoscy organizatorzy postawili przede wszystkim na bezpieczeństwo. I należy przyznać, że pod tym względem nie można im nic zarzucić. Zaangażowano policję, karabinierów, straż pożarną, wojsko, służby medyczne - także spoza Rzymu. Efekt był widoczny gołym okiem - mundurowych spotkać można było na prawie każdej uliczce Rzymu, a trasy przejść pielgrzymów były obstawione w całości. Dzięki temu nie tylko udało się zminimalizować ilość kradzieży czy awantur (o których nie słyszałem w ogóle), ale również zapewniono szybką pomoc medyczną - co przy panujących tam upałach było bardzo potrzebną rzeczą.

Jednak za główną siłę organizacyjną XV ŚDM uważam wolontariuszy. Było ich ponad 25 tys., w tym około 300 Polaków. Wszyscy ubrani w charakterystyczne niebieskie koszulki, gotowi pomagać przybyszom w ich potrzebach. Wydawali posiłki, prowadzili grupy na miejsca noclegu i spotkań, służyli informacją, rozdawali wodę, prowadzili dokumentację związaną z rejestracją i obsługą pielgrzymów. Słowem - robili wszystko, aby ten tydzień był dla przybyszów z całego świata jak najowocniejszym czasem.

Oczywiście pielgrzymi także zasłużyli na pochwałę - do zaleceń wolontariuszy stosowali się bez marudzenia i dyskusji. Dzięki temu kilkunastosobowe grupy Volontari były w stanie kierować tysięcznym tłumem.

Oprócz bezpieczeństwa, przybywającej do Rzymu młodzieży zapewniono miejsca do spania i wyżywienie. Noclegi były zazwyczaj organizowane na terenach szkół i uniwersytetów, gdzie w pustych salach lekcyjnych pielgrzymi mogli spać we własnych śpiworach. Dzienne wyżywienie składało się natomiast z dwóch ciepłych posiłków oraz małego pudełka ze śniadaniem (sok owocowy, tost, dżem i ciastko) dołączonego do kolacji. Posiłki były wydawane na specjalne kupony. Oczywiście było z tym także nieco zamieszania, ale całość ratował wzajemny życzliwy stosunek.

Na największą uwagę zasługuje jednak duchowa strona spotkania. Wszyscy mieli jeden cel - wspólna modlitwa, okazywanie radości wiary, wymiana doświadczeń duchowych i dzielenie się swoim świadectwem z innymi. I ten cel XV ŚDM został wypełniony na 200% normy. Atmosferę chrześcijańskiej jedności czuć było na każdym kroku. Uśmiech na codzień, pozdrowienie od nieznajomego, wzajemna życzliwość na którą można było bez obaw liczyć w każdym momencie. Tego brakuje nam na codzień. Przyjeżdżając do Rzymu można było poczuć tą wspaniałą atmosferę i zachować ją w sobie na trudne dni. Tłumy śpiewające w metrze, ludzie z różnych stron świata zebrani przy wspólnym posiłku, czy też wspólna, nieskrępowana modlitwa w wielu językach jednocześnie. Cały świat, wiele narodów, ale jedna łącząca idea pojednania.

Pierwsze cztery dni (15-18 sierpnia) były przeznaczone na wspólną zabawę, spotkania, zwiedzanie Rzymu. W tych dniach także młodzi mieli okazję odbyć Pielgrzymkę Jubileuszową i przejść przez Drzwi Święte w Bazylice św. Piotra, po czym modlić się u jego grobu. To wszystko budowało atmosferę przed finałem Dni - nocnym czuwaniu na błoniach uniwersytetu Tor Vergata. Ze względu na ogromną liczbę ponad 2 milionów pielgrzymów, wyznaczano im sztywne godziny przybycia na miejsce. Niektóre z grup przychodziły jeszcze wczesnym rankiem w sobotę. W miarę upływu dnia 330 hektarów zapełniało się ludźmi, na gigantycznej scenie odbywał się finał Incontragiovani - występów artystów z całego świata. We Włoszech panował wtedy wyjątkowy nawet jak na tamtejsze warunki upał, a na polach Tor Vergata o kawałek cienia było wyjątkowo trudno. Na szczęście organizatorzy zadbali o doprowadzenie wody pitnej do wszystkich sektorów. Jednak sama woda to nie wszystko. Szukając cienia pielgrzymi często budowali namioty ze śpiworów, kartonów. Gdzieniegdzie powstawały nawet mini-slumsy ze skrzynek po napojach i innych materiałów, które udawało się znaleźć w pobliżu. W ten sposób udało się przetrwać upalny dzień, aby wieczorem, pod przewodnictwem Ojca Świętego, rozpocząć nocne czuwanie modlitewne. Nie wszyscy mieli jednak szczęście oglądać papieża bezpośrednio. Na tak wielkim placu nie sposób było zapewnić każdemu widoku na ołtarz. Zdecydowana większość osób musiała zadowolić się obrazem na rozstawionych telebimach. Przekaz do telebimów był realizowany drogą satelitarną, co powodowało czasem zabawne sytuacje - jeden sektor potrafił śpiewać daną pieśń z wyprzedzeniem kilku sekund przed drugim. Dodatkowo sygnał radiowy z polskim tłumaczeniem nabożeństw zawsze trafiał do nas 3-4 sekundy wcześniej niż ten z 'oficjalnego' nagłośnienia.

Mimo tych nieuniknionych niedociągnięć - wszyscy mieli okazję poczucia wspólnoty z Janem Pawłem II, któremu młodzi ludzie zawsze dostarczali sił do realizowania swojej trudnej misji, a on w zamian daje im wspaniały przykład wiary i pojednania.

Nie obyło się również bez tradycyjnych dla papieskich spotkań 'dialogów' z młodzieżą, oraz żartów przytaczanych przez Papę - także w języku polskim. Po wieczornym kazaniu i nabożeństwie uwagę pielgrzymów odwrócono przepięknym pokazem sztucznych ogni, pozwalając w ten sposób Janowi Pawłowi II udać się na spoczynek.

Młodzi wspólnie bawiąc się, modląc, dyskutując - czekali na poranek. O godzinie 8:30 rano rozpoczęto oczekiwanie na powtórne przybycie Ojca Świętego i finałową mszę świętą. Na zakończenie trwającego ponad 3 godziny nabożeństwa papież ogłosił miejsce kolejnych 'wyjazdowych' ŚDM - za dwa lata spotykamy się w Toronto.

Podsumowując, było to największe spotkanie młodzieży na świecie. Kultura i duch chrześcijański przebił wszelkie mega-festiwale rockowe, parady 'miłości', a nawet karnawał w Rio de Janeiro. Fakt ten jest dobrym dowodem na nie gasnącą siłę wiary wśród młodych ludzi - chociaż media kreują zupełnie odwrotny obraz. Dla uczestników było to z pewnością wspaniałe przeżycie duchowe, okazja do poznania różnorodności, a zarazem jedności wiary.

Najsłabszą stroną ŚDM była w moim odczuciu logistyka - często okazywało się, że dla kilku grup zabrakło posiłków, nie dowieziono na czas modlitewników itp. Jednak w poczuciu odpowiedzialności wolontariusze, a także prywatne osoby nie związane z organizacją Dni - stawały na głowie by te problemy rozwiązać, poświęcając się całkowicie dla załatwienia sprawy. To, w połączeniu z dużą porcją życzliwości, pozwalało zapomnieć o technicznych kłopotach i niedociągnięciach. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak przykleić XV Światowym Dniom Młodzieży w Rzymie duży znaczek 'powered by Wiara'.


Wszelkie prawa zastrzeżone.